Maciej Rysiewicz Maciej Rysiewicz
1180
BLOG

BEZSILNOŚĆ DOKTRYNERA NA PASIECZYSKU I PREMIER D(D)T

Maciej Rysiewicz Maciej Rysiewicz Rozmaitości Obserwuj notkę 6

 

 

Odbyłem ostatnio kilka spotkań z sądeckimi pszczelarzami z Grybowa, z Tylicza, z Bobowej, z Kamiannej. To cieszy, że moi Koledzy z Karpackiego Związku Pszczelarzy w Nowym Sączu, pomimo tylu bieżących kłopotów, ciągle ciekawi są, co w trawie piszczy na froncie walki o ratunek dla pszczół. Niezmiennie w naszych rozmowach pojawiają się trzy dyżurne tematy. Po pierwsze, co dalej z Krajowym Programem Wsparcia Pszczelarstwa (KPWP) na lata 2011-2013. Po drugie, jakie kroki podjął polski rząd w sprawie tzw. Dezyderatu,dotyczącego pogarszającej się sytuacji w polskim pszczelarstwie, uchwalonego 18 listopada 2009 roku na forum Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi Sejmu RP głosami posłów PiS i PSL-u, przy (o zgrozo!) gremialnym sprzeciwie parlamentarzystów Platformy Obywatelskiej. A po trzecie, jakie losy spotkały rządowy projekt ustawy Prawo o organizmach genetycznie zmodyfikowanych(GMO), który trafił pod obradyKomisji Środowiska Senatu RP 17 marca 2010 roku. Gwoli wyjaśnienia Czytelnikom Salonu24, którzy przecież niekoniecznie muszą być zorientowani w powyższej problematyce, donoszę, żeKrajowy Program Wsparcia Pszczelarstwa został powołany do życia zaraz po akcesji Polski do Unii Europejskiej i polega z grubsza na subsydiowaniu z unijnej i rządowej kasy polskich pasiek w wysokości ok. 18 mln złotych rocznie (co daje ok. 18 zł na 1 rodzinę pszczelą). Kropla w morzu potrzeb, ale lepszy sądecki rydz, niż nic. Natomiast tzw. Dezyderatpowstał na przełomie 2008 i 2009 roku, pod wpływem nacisku polskich organizacji pszczelarskich, przy znaczącym udziale Karpackiego Związku Pszczelarzy w Nowym Sączu., Stowarzyszenia Pszczelarzy Polskich "Polanka", Stowarzyszenia Pszczelarzy Zawodowych i Śląskiego Związku Pszczelarzy w Katowicach. Lista postulatów przedstawionych w Dezyderacie przez pszczelarzy, a ostatecznie poparta przez Komisję Rolnictwa i Rozwoju Wsi Sejmu RP była bardzo długa. Od weryfikacji zasad rejestracji pestycydów w aspekcie ich toksyczności dla pszczół, poprzez wprowadzenie dopłat dla pszczelarzy za zapylanie, obniżenie VAT-u na karmę dla pszczół z 22% do 7% zgodnie z prawem unijnym, strukturalną reformę KPWP, przyznanie rekompensaty za utracone rodziny z powodu CCD, aż po aktywizację pszczelarstwa na terenach wiejskich. Wymieniam tylko kilka z 15 postulatów. W obu powyższych sprawach nie miałem dla moich sądeckich kolegów pszczelarzy dobrych wiadomości. Losy, tj. wysokość subwencji w ramach Krajowego Program Wsparcia Pszczelarstwa na lata 2011-2013 nie są jeszcze znane (a już dawno powinny być), natomiast Dezyderatpo opuszczeniu sejmowej Komisji Rolnictwa utknął gdzieś w rządowych kazamatach. Zapadła głęboka cisza! Wygląda na to, że wpadliśmy do czarnej dziury.

           Dla pszczelarstwa przychodzą coraz trudniejsze czasy. I napisałem to zdanie z ciężkim sercem. Choroby trzebią pasieki, agresywna chemizacja rolnictwa spycha owady do muzeum historii przyrody, która za chwilę zniknie z powierzchni ziemi, a obłąkane plany dotyczące inżynierii genetycznej (problem GMO), pokazują nam współczesnym, że ludzie, tracąc instynkt samozachowawczy jako gatunek, przestali liczyć się z przyszłością tej planety. Tę ogólnoświatową atmosferę cynicznie podsumował premier Donald Tusk, choć wypowiadał opinię, dotyczącą polityki ekonomicznej własnego rządu. A brzmiała ona tak: "Reformy dla nas mają sens tylko wtedy, kiedy zachowując elementarną odpowiedzialność za budżet, dają ludziom satysfakcję z życia tu i teraz, a nie satysfakcję doktrynerom albo wyłącznie przyszłym generacjom. Czujemy się odpowiedzialni za ludzi, za Polaków, którzy żyją tu i teraz, a nie w dalekiej przyszłości". A więc po nas choćby i potop, jak mawiała Madame de Pompadour, kochanka króla Francji Ludwika XV, znana z hulaszczego trybu życia!

Nigdy nie miałem złudzeń, co do „politycznego celebryta” Donalda Tuska i jego mafii partyjnej, nazwanej dla niepoznaki Platformą Obywatelską.A sprzeciw posłów PO w sprawie tzw. Dezyderatu, dotyczącego pogarszającej się sytuacji w polskim pszczelarstwie wyrażony 18 listopada 2009 roku na forum Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi Sejmu RP, a także skandaliczny rządowy projekt ustawy Prawo o organizmach genetycznie zmodyfikowanych, tylko utwierdził mnie w powziętym dużo wcześniej przekonaniu (o braku złudzeń). Jednak nie przestanę zadawać sobie pytania, dlaczego rząd Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska, z uporem godnym lepszej sprawy, dąży do zalegalizowania upraw GMO na terenie własnego przecież kraju. Obłęd, czy celowe działanie wbrew polskiemu interesowi narodowemu w imię sojuszu z wielkimi korporacjami pestycydowymi?

Liczne społeczne organizacje (w tym Koalicji „Polska wolna od GMO”) i wielu odpowiedzialnych badaczy sprzeciwiło się tej na wskroś nieodpowiedzialnej i szkodliwej działalności rządu premiera D.T. – nie mylić z DDT -  w sprawie GMO. Na jak długo wystarczy im (nam) determinacji? Czy społeczeństwo ogłupiane przez środki masowego przekazu z „Gazetą Wyborczą”, TVN-em i Polsatem na czele, potrafi jeszcze oddzielić ziarno od plew, gdy każdego dnia musi walczyć o każdy grosz? Nie wiem, ale jestem raczej sceptyczny w tej kwestii.

Odnoszę wrażenie, że my pszczelarze, niespodziewanie stanęliśmy oko w oko z nowym wrogiem. To już nie tylko warroza i CCD, ale także rząd Platformy Obywatelskiej. Torpedowanie na wskroś słusznych postulatów środowiska pszczelarskiego, zwlekanie z zatwierdzeniem i tak mizernych subwencji (ani chybi minister Rostowski dokona tutaj cięć) i promowanie skandalicznego projektu ustawy Prawo o organizmach genetycznie zmodyfikowanych,dowodzi, że ta władza, już dawno przestała się z nami liczyć.

17 października 2010 roku odbędzie się w gminie Łużna (powiat gorlicki) kolejne doroczne spotkanie Karpackiego Związku Pszczelarzy w Nowym Sączu. Ze smutkiem będę musiał i tam opowiedzieć jak bezmyślnie i arogancko traktuje pszczelarzy ten podobno „obywatelski” rząd. Bo Platforma, to jest partia korporacyjnych interesów od Zdzicha i Rycha. Dlatego zawsze zagra tak, jak producent trucizny ROUNDUP sobie zażyczy.

Ale z tej historii wypływa jeszcze jedna nauka. Musimy sobie wreszcie uświadomić, że rządzący mają nas w… głębokim niepoważaniu i mówią „otwartym tekstem”: radźcie sobie sami i porzućcie wszelką nadzieję na publiczną pomoc, a wtedy będzie Wam się spokojniej żyło, a my i nasi urzędnicy rozdzielimy między siebie środki publiczne. Że niesprawiedliwie?A kto Wam obiecywał sprawiedliwość? Że pszczoły umierają? Wiatry coraz większe, to i z zapylaniem sobie poradzą, a jak nie, to do roboty i zapylać kwiaty miotełkami puchowymi jak Chińczycy.

A ja, jako doktryner, bo do tej grupy zaliczyłem się zgodnie z uwagami premiera D(D)T, zacytowanymi w niniejszym felietonie, mogę sobie tylko powrzeszczeć z bezsilności na pasieczysku. Premier D(D)T poczeka aż się zmęczę lub stracę głos i spokojnie dokończy Roundupem dzieła zniszczenia, bo używania DDT zakazał towarzysz Gomułka w latach 60. XX w.

 

 

Trudne zadanie, raczej niewykonalne!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości